16 sie 2013

14. List

I znów piszę do Ciebie coś, co wygląda jak list. Znów się o nim nie dowiesz, nie przeczytasz. I tak wiem, że nie chcesz. A ja chciałam Ci tylko powiedzieć, że tęsknię. Cholernie. Codziennie. I z dnia na dzień wcale nie jest łatwiej. Jak się ostatni raz widzieliśmy starałam się jak mogłam, bylebyś tylko myślał, że jest inaczej. Bo to Ty mnie zostawiłeś, Ty powiedziałeś koniec. Nie chciałam byś myślał, że nie umiem dać sobie rady sama. Ale nie umiem, chociaż się starałam... Ciągle staram. Jest mi trudno, bardzo. Tęsknię za Tobą. Za Twoim głosem, zapachem. Za Tobą samym, możliwością przytulenia się, porozmawiania nawet przez telefon. Tęsknię nawet za kłótniami, bo po nich nadchodził moment zgody.
Popełniłam wiele błędów - nie mówię, że tylko ja je popełniałam, ale być może Ty gorzej je znosiłeś. Ale uwierz, że nigdy nie chciałam, by tak wyglądał koniec. Marzyłam, by mieć z Tobą dzieci, dom, zwierzęta. Byś mógł koncertować, a ja miałabym mały gabinet weterynaryjny. W mojej głowie były plany, marzenia. Były tak blisko... A teraz już ich nie ma, tak samo jak nie ma perspektyw. Generalnie, to teraz nie ma już zupełnie niczego.Jest tylko pustka. I śmierć. Każdego dnia boję się, że moją poranną wiadomością będzie ta o Twojej śmierci. Z drugiej zaś strony mam taki cichy głosik, że może łatwiej byłoby mi się pogodzić ze śmiercią. Jestem już w tym wprawiona. Śmierć zabiera mi ukochane osoby na jakiś czas, życie na zawsze. Ciągle mam myśli o śmierci, wiesz? Te chore skłonności o których Ci mówiłam... One były. Ja robiłam sobie okropne rzeczy. Właściwie to nie wiem czemu teraz ich nie robię, chyba stałam się silniejsza, może mam bardziej wyjebane niż kiedyś? Ale uprzedzę Cię, mam wyjebane na życie, nie na ludzi. Pewnie nie dotrwałeś do mojego użalania nawet do tego momentu. Uśmiecham się wspominając, jak bardzo zażenowany byłeś moim pesymizmem. Nie dziwię Ci się, sama jestem nim znudzona. Ale staram się, serio! Staram się żyć normalnie, chociaż znów dowiedziałam się, że będzie pod górkę. Mam niedoczynność tarczycy. Mówiłam Ci kiedyś, że mama miała raka tarczycy, u niej też to się tak zaczynało. Nie chcę mieć raka... A może i chcę? Jeśli tylko miałabym Ciebie dzięki temu przy sobie. Jeśli wiedziałabym, że wszystko to, co było jest już nieważne - mogłabym umrzeć. I byłabym cholernie szczęśliwa. Boję się, boję się wyników. Nie wiem czy podołam kolejnej chorobie, bo i jak bardzo można być popsutym i ciągle żyć?
Czuję Twoją irytację na karku, rośnie z każdym kolejnym słowem.
Ostatnio bardzo często mi się śnisz. W tych snach próbujemy dość do jakiegoś porozumienia. Pamiętam, gdy poszliśmy do liceum. Spotkaliśmy się w parku, na tej samej ławce co po raz pierwszy. Rozmawialiśmy o tym, co się wydarzyło. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Chciałabym by i tym razem tak było. Ale nie da się, niestety. Chyba się nie da... Bo nie mam już z Tobą kontaktu. Pewnie ułożyłeś sobie życie. Cieszy mnie to, naprawdę, pomimo własnego bólu. Chcę byś był szczęśliwy, ale sama też bym w końcu chciała być. Zetrzeć wszystkie rysy z przeszłości i zacząć od początku, z czystym kontem, OBOJE. Marzę, ciągle i od zawsze. Ale to się nie spełni. Co chwila wracam z tego listu do rzeczywistości. Strasznie trudna ta rzeczywistość.
Wszystko się zmieniło. My się zmieniliśmy. Już na zawsze. Ale wiesz, Kocham Cię, zawsze kochałam, wiesz o tym przecież.
Kasia