6 sty 2015

73.Nowy?

Pojawił się bardziej publiczny blog, tutaj zostajemy ciągle na prywacie
www.bialeplotno.blogspot.com

29 lis 2014

72. Zimno, a zimy brak

Pozdrawiam,
miód pitny ratuje mi dzień
choroba dopada nas wszystkich

12 lis 2014

71. Oh

I znów mi źle.
Miliardy siniaków na ciele.

4 lis 2014

70.


  Łazienka łączy współlokatorów z segmentu.
Zdjęcia z sierpniowego wesela.

29 paź 2014

69. O, patrzcie na numer notki, taki ze mnie zboczuszek kłamczuszek śmiechuszek hie, hie.


HIE..


Napierdala mnie głowa, mam ciepło w pokoju i dreszcze. Chyba pierdolę jutrzejsze (dzisiejsze) wykłady.

Miałam wczoraj cudowny dzień. Taki naprawdę dobry. 
A dzisiejszy jest chujowy. Znów rzygam wszystkim. Paranoja wagowa. Do kompletu źle się czuję, nie wyrabiam z anatomią i Laska ma focha o "niewiemoco". 
Zabierzcie te dreszcze.
Próbowałam podkreślić najważniejsze rzeczy w książce. Mam teraz zakreślone WSZYSTKO.  No i w końcu chyba pokonały mnie małżowiny nosowe... Nie wyrabiam, nie ogarniam, mam dość.

Czasem zastanawiam się, czy umiem funkcjonować z drugą osobą. No i jakoś wychodzi mi, że niekoniecznie. 
Tak strasznie będę przepłacać za pokój w akademiku. Ale przynajmniej mam komfort mieszkania samej. Uf...



Wszystko w normie.


21 paź 2014

68. Myślałam, że Cię znam, myślałam, że mogę Ci ufać, myślałam, że mogę na Tobie polegać.

A Ty? A Ty poleciałaś sobie w chuja, jakbym była przypadkową Twoją współlokatorką. Otóż drodzy Państwo, moja "przyjaciółka" oświadczyła mi dziś, że się wyprowadza z akademika do mieszkania chłopaka.... z którym jest dwa tygodnie. POZDRAWIAM. Przez nią nie wzięłam pokoju jednoosobowego. O przepraszam. DLA NIEJ. By nie musiała mieszkać z randomową osobą. A teraz co? Nie opłaca się być dobrym/pomocnym. Rada Cioci Kasi!















W czwartek kolokwium z anatomii, ojej. 
Jutro trzeba iść do administracji i starać się o pokój jednoosobowy, ojej.
I muszę przepisać na jutro notatki z Propedeutyki Zootechnicznej, ojej.
I chyba o czymś zapomniałam, ojej. 
I pranie z suszeniem kosztuje 13,50. Zdzierstwo, ojej.
Jestem nieludzko wkurwiona dziś. A On musiał to znosić, ojej.









Michał robi bardzo ładne zdjęcia. Byliśmy w Pijalni Czekolady Wedla na Starówce.

Miłej nocy!

11 paź 2014

67. Zbyt wiele bodźców. Zbyt gęsto



Znalazłam zdjęcie z czasów przedwakacyjnych. Oj, Właśnie mi zabrakło moich cudownych włosków. Ale tylko tak wizualnie, w praktyce cieszę się, że nie muszę ich suszyć pół godziny... No i obcięłam je również z powodu nadmiernego wypadania. Kiedyś tam odrosną, gdy im na to pozwolę. No i chyba pora znów zaopatrzyć się w krwistą szminkę!


Wyjechałam z domu, bo nie mogłam tam wytrzymać. Przyjechałam do Warszawy... I wcale nie jest lepiej. Próbuję pogodzić się z samą sobą. Powiedzieć, że muszę zadbać o swoją psychikę. Teraz, gdy mam wrażenie, że depresja wraca. Nie mogę sobie na to pozwolić. Nie mogę pozwolić na zawalenie studiów, związku, życia. Znowu. Nie mogę...
Bulimia, zaburzenia odżywiania, etapy głodu, objadania się, wymiotów, to męczy. Zjadłam dziś kanapkę z twarożkiem i dżemem, monte, potem batonik fitness, na obiad 2 bounty (4 takie kieszonkowe, czy coś), śliwkę, w akademiku serek homogenizowany, miseczkę zupy, 2 ciasteczka piernikowe i 2 croissanty z toffi. Jakby to pozbierać w całość, to nie tak dużo, dużo cukrów ale to wszystko, a mam wyrzuty sumienia, z powodu tych pierdolonych dwóch rogalików, i czuję, że skończę w kiblu, pochylając się nad mym królem sedesem. Jestem pierdoloną bulimiczką. No cudownie! Potrzebuję pomocy, ale nie wiem skąd ją praktycznie wziąć. Mam iść do psychologa i mu powiedzieć: "cześć, mam bulimię, zrób tak bym nie miała"??? Muszę nauczyć się panować nad głodem, jeśli to uda mi się zrobić, to z bulimią sobie poradzę. Nie mogę mieć pełnego żołądka, bo to powoduje już niekontrolowane konwulsje, do kompletu okropne poczucie winy, że przytyję choćby 100 gram. No tak, straszne, 2 kilogramy to dla jednej osoby kwestia odlania się, a dla mnie jak sprawa życia i śmierci. Mam niezdrowego pierdolca, niestety, z którym muszę walczyć, niestety. Tak więc wybaczcie na chwilę, idę się wyrzygać.
Od ponad tygodnia męczy mnie straszne samopoczucie, płaczę, cierpię psychicznie, nie umiem się w sobie pozbierać. Całą środę przeleżałam w łóżku umierając psychicznie. Teraz też leżę w łóżku. Za oknem campus się bawi, na zmianę lecą rapsy i coś przypominającego disco polo. Ktoś drze mordę, inne mordy odkrzykują, paranoja, jestem zbytnią introwertyczką.
W środę nie pozwolono mi zostać samej ze wszystkim, zostano ze mną na noc, zjedzono ze mną śniadanie, wieczorem zostałam zabrana na medytację, na koniec pół nocy ciągano mnie po Starówce i Pijalniach Czekolady E.Wedla. Cudowna gorąca czekolada nad Wisłą, na Starym Mieście, szczere rozmowy, dużo czułości, bliskości, po prostu bycia. Troski. Zainteresowania. I strachu, strachu o moją depresję. Stąd medytacje, bym odpoczęła, nabrała dystansu, umiała uspokoić umysł. Ale nie umiem.
Jeszcze.

8 paź 2014

66. Mantra jest dobra na wszystko

To jest dobry czas by umrzeć!
Na okres,
Na smutek,
Na wykłady,
Na śmierć.
Warszawka pozdrawia w za dużym swetrze.

26 wrz 2014

65. Coś jest nie tak

Chcę płakać. Mogę?

64. Panie dzieju!

Ubrania, sztućce, książki ( o właśnie, książki! ), znów ubrania, buty, torebki, plecaki, klatka dla Mańka.
BORZE
JUTRO PRZEPROWADZKA
gdzie ja to wszystko pomieszczę?
Nie ogarniam totalnie niczego, nie wiem co spakowałam, czego nie, czy o czymś zapomniałam, czego wzięłam za dużo. moje półki nadal są pełne, a ja mam miliard pudeł do zabrania. AAAAAAAAAAAAAAA
Jakoś sobie poradzimy. Mamy 2 osobowy pokój. Szafą się podzielimy, są jeszcze szafki nad łóżkami i blatem. No i biurka. Muszę kupić podręczniki. I fartuchy. Do prosektorium. 

Zaczynam jakiś nowy etap, czuję się jak przed klasówką, do której się nie uczyłam. Nie zdam egzaminu z dorosłości.

18 wrz 2014

63. Pracowity miesiąc się zebrał

Ooojej, bo dużo się dzieje. 

W poprzednim poście są zdjęcia z wyjazdu w Tatry. Ciężkie były przygotowania do niego. 
Byłam z Laską na Męskim Graniu w Żywcu. Dłuuga podróż z Mińska do Warszawy, przesiadka na pociąg do Katowic, w Katowicach spisali nas za palenie w miejscu publicznym, następnie Kolejami Śląskimi do Żywca. A stamtąd? Poszukiwanie schroniska w którym mieliśmy zarezerwowane miejsca na nocleg. Zwiedziliśmy przy okazji pół miasta. Szkoda tylko ze z ogromnymi plecakami. W końcu zaraz po Męskim ruszaliśmy w góry. Ale zaraz.
To był genialny koncert. Łąki Łan, Illusion, L.U.C., Podsiadło, Brodka i Męskie Granie Orkiestra. Ojj, cudowny to był wieczór. Szkoda tylko, że na dzień dobry jedna z moich dwóch par butów zakończyła swój żywot. Ale przynajmniej poległy zacięcie broniąc stóp. 


Dzień później ustaliliśmy, że wyjeżdżamy do Szczyrku. Zanim wydostaliśmy się z Żywca, zdążyliśmy zwiedzić kilka zabytków i umoczyć ryje w alkoholu ( no jakże by to inaczej? ). Pan z busa wysadził nas w miejscowości, która była oddalona od naszego miejsca docelowego o jakieś 4km. Jako, że oboje jesteśmy leniwymi istotami, to próbowaliśmy złapać stopa. I się zaczęło...

Wsiadamy do samochodu, który prowadzi łysy koleś z rudą brodą, a obok dziewczyna, która spokojnie mogłaby robić za Pocahontaz. I zaczynają opowiadać o tym, że jadą nad Wisłę i stamtąd ruszają na Baranią Górę. I w sumie.. To może mamy ochotę iść z nimi? 
No co? My nie pójdziemy? I tak ruszyliśmy w podróż, która była moim YOLO życia. Bez wody, jedzenia, przygotowania psychicznego i ubiorowego. Na wieczór dotarliśmy do Schroniska. Tam o wiele za droga kolacja, o wiele za drogie piwo i o wiele za drogi nocleg bez prądu w kontaktach i z publiczną łazienką, w której była tylko żółta, zimna woda. 
I tak rano ruszyliśmy na szlak. Na zdjęciu jesteśmy na Baraniej Górze. Potem grzbietami gór dotarliśmy aż do Skrzycznego.
Potem do Szczyrku.  Ale zanim, to najcudowniejsza karkówka w moim życiu po 10h wędrówki. No i dotarliśmy tam w końcu, co za różnica, czy dzień wcześniej, czy później? Gdy już się zakwaterowaliśmy przyszedł czas na kolację. I alkohol. Grzane piwo z goździkami, cynamonem i malinami zrobiło mi dzień. I pokopało. W życiu tak dobrze nie spałam. 
Na drugi dzień doszliśmy do wniosku, że nie ruszamy dzisiaj tyłków. Pogoda też nie zapraszała do wędrówki, Poszliśmy do Lodowej Jaskini, Beskidzkiej Galerii Sztuki i jakiegoś starego kościoła, który zalatywał barokiem aż do mdłości. Jakimś cudem spotkaliśmy kumpla Laski ( z którym wstępnie mięliśmy zobaczyć się na szlaku ). Zrobiliśmy zakupy na kolację i ruszyliśmy razem na uroczy wieczór z kurczakiem i alkoholem. Następnego dnia ruszyliśmy na Klimczoka ( pogoda znów nie rozpieszczała, padało, a mgła ograniczała widoczność na jakieś 10 metrów ). Stamtąd ( nie bez utrudnień i zagubień szlaku ) do Bielsko Białej. Znów cały dzień na szlakach. I tak na 19 dotarliśmy do obrzeży miasta. O 21 pociąg do Katowic, potem kebs gdzieś w drodze pomiędzy PKP a PKS i o 24 do Warszawy. Coś koło 7 rano dotarliśmy do Mińska. Był taki piękny plan - iść na przedpremierę MIASTA 44. Ale jakoś tak wyszło, że nie ogarnęliśmy, że 9:30 to nie 21:30. Na tym zakończyła się nasza podróż na przedpremierę. Gdy już odespaliśmy musiałam zaopatrzyć się w nowe buty. Wieczorem znów paranoja. Trójeczka, potem gastro, kebab, chinol, Tokio. Jezu... Byłam bardziej zmęczona tym wieczorem niż całodzienną wędrówką. Trochę aspołeczniak się zrobiłam. Strasznie męczą mnie spotkania z ludźmi. Nawet Borkowskiego miewam dość. W tym momencie moje życie jest wielką huśtawką. Z jednej strony mój dom, i spokój. Tylko ja, Maniek, Misha i duużo natury. A z drugiej Laska, Trynkiewicz, Jezus, Dominik, Trójeczka, a w niej masa alkoholu i używek. To wszystko dopełnia chinol na śniadanie, obiad i kolację.
W ten weekend byłam na Cyplu Czerniakowskim, Laska wraz z grupą rekonstrukcyjną miał pokaz desantu. I tak sobie robiłam fotki. I zdychałam. Psychicznie.











20 sie 2014

61. I nagle elektryczna staję się


Ciężkich dni ciąg dalszy. Płaczę, uderzam pięściami w ściany, biurko, uda. Próbuję wyrzucić z siebie wszystko, co gdzieś tam siedzi. Natłok myśli, emocji. ZA DUŻO. ZBYT GĘSTO. 
Dziś w nocy wyjeżdżam na pierwszy od 3 lat długi weekend z rodzicami. I zamiast cieszyć się, że gdzieś w końcu wyjeżdżamy, to ja ryczę. Bo ścina z matką, bo wisiorek od M., bo koszmary, bo zbyt wiele niepewności. 

A gdyby tak pierdolić góry i pojechać do Tomaszowa Mazowieckiego?
niedorzeczne. 

19 sie 2014

60. Nic nie jest takim, jakim się wydaje


Po napisaniu tej notki stwierdzam, że jest bardzo dziwna i proszę o wyrozumiałość dla mojej chorej głowy, która dziś czuje się wyjątkowo źle (chociaż ja nie wiem czym to jest spowodowane, a przynajmniej powód nie powinien robić mi takiej sieczki z głowy)


Boję się wielu rzeczy.
Pająków
Ciasnych pomieszczeń
Ciemnego pokoju
Zdrady
Niepewności
Depresji
Życia
Boję się zaufać. 
Boję się przywiązać.
Boję się zakochać. 


Ledwo otworzyłam się przed kimś, już widzę, że zrobiłam źle. Boję się powiedzieć o swojej przeszłości. Boję się wszystkiego. 

Miliard wątpliwości. Znów chcę uciekać. Boję się przywiązać. Potem za bardzo boli. Nie daję sobie szansy na szczęście. Chcę zniknąć, tak byłoby lepiej.
Bo są 2 Kasie. 
Jedna potrafi kochać, ufać, przywiązuje się i pragnie być szczęśliwą. To jest ta mała Kasia, ta która istniała zanim wszystko się zjebało. Zanim kazali jej dorosnąć w pół godziny. Zanim pokazali śmierć. 
Druga jest przerażona wszystkim. Dzisiaj jestem tą Kasią. Tą, która żyje sama, która boi się przywiązać o kogoś, bo ludzie których kochamy odchodzą. Ta Kasia wie, że jeśli zaufa, potem będzie jej trudniej, każdy może to w końcu wykorzystać. Nie chcę być zraniona, nie chcę płakać za nikim, nie chcę w ogóle płakać. 

A znów to robię. Ryczę. Z każdym takim dniem boję się, że wróci depresja. Że znów nie wstanę z łóżka, nie zjem śniadania, nie wezmę leków, nie wyjdę z psem, nie zgaszę światła ze strachu. Bo nic nie jest takim, jakim się wydaje. A co jeśli daję się oszukać? To chore, wszystko co jest w mojej głowie. I pewnie nieprawda. A co jeśli się mylę? Jeśli wyolbrzymiam i szukam dziury w całości, która wydaje się być piękną. Jeśli swoimi myślami skrzywdzę kogoś, na kim mi zależy? Mętlik, cholerny mętlik. Nic nie jest dziś klarowne. Chcę czerń i biel, póki co - mam szarość. Muszę sporo przemyśleć, porozmawiać. Może zaufać? Tylko jak ufać, jeśli ta druga osoba nie ufa Tobie?


burza za oknem.

27 lip 2014

59. Beztroskie lata '90


Dzisiaj znów piszę list. Kolejny. Znów Braciszku do Ciebie. Bo znów mi Cię brakuje. Byłam u babci na "imieninach". Było nasze stryjeczne rodzeństwo. Słuchałam tego jak bardzo się nienawidzą. I z jednej strony mi ich szkoda, z innej jestem zła, że nie rozumieją jak ważne jest to, że mają siebie, a z kolejnej jestem strasznie zazdrosna o to, że nawet mają z kim się kłócić... Ja już teraz nie mam z kim Braciszku, moja kłótnia z Tobą to monolog, trochę też rachunek sumienia. Gdy stoję na cmentarzu przy Twoim grobie to wyliczam wszystko co robiłam od naszego ostatniego "spotkania" i zastanawiam się, co byś powiedział na każdą z tych rzeczy. Czy byś mnie pochwalił, czy wyśmiał, albo skrzyczał. W wielu sytuacjach byś skrzyczał. A ja już nie wiem, mam mieszane uczucia. Nie wiem czy powinnam ogarniać swoje życie, czy pierdolić to wszystko i bawić się póki mam czas i mogę. Strasznie się gubię, ale to słyszysz za każdym razem, gdy się widzimy. 
Babcia Gienia umiera. Pewnie niedługo się spotkacie. To wspaniała kobieta, robiła nam najlepsze zapierdalanki na świecie i nic nie smakowało tak jak jej ziemniaki z mizerią i mielonym. Pamiętasz, gdy potrącił Cię samochód, a Ty kazałeś mi iść do mamy żeby poszła szybko do babci Gieni, ale żeby wzięła wodę utlenioną? Że też dla dzieci wydawało się to tak logiczne, iść do babci z wodą utlenioną. Pamiętam też jak mieszkała z nami, a my stłukliśmy szybę do mojego pokoju. Pomogła nam wtedy zorganizować kasę na nową i posłała do szklarza. W pół godziny mieliśmy nową szybę, która była identyczna jak tamta, a jedyną różnicą było to, że szklarz wstawił ją odwrotnie niż była poprzednia (damn). Ale wymieniliśmy! I póki mama nie zorientowała się, że brakuje pięciu dyszek spod wieży, to była nasza taka mała tajemnica. 
Pamiętam też jak spaliśmy u babci, a ona zawsze na noc ryglowała drzwi wielką belką, jakby bała się, że szwaby albo sowieci wpadną z wizytą. Albo jak chodziliśmy do komórki się bawić! Albo na strych! A na klatce na półpiętrze miała najlepsze kiszone ogórki świata! Cudowne to były czasy, kiedy nie musieliśmy się niczym martwić. Babcia chodziła z nami "na przedszkole". Przynajmniej do momentu, w którym nie założyli łańcucha i kłódek... Teraz wszystko się zmieniło. Byłam ostatnio na tym osiedlu. "Przedszkole" już nie jest zarośnięte mirabelkami, które zbieraliśmy do różowego kocyka, nie da się przejść między ogrodzeniem, a garażem, górka ma zupełnie inny kształt, stara komórka babci ma dziurę w dachu, a kamienica się sypie. Tylko ciągle miejsce, gdzie chodziliśmy " na garaże" jest takie samo. Z różowo-czerwonymi drzwiami. Tylko, że kiedyś mogliśmy tam grać w piłkę, jeździć rowerami, na rolkach, hulajnogach i nikt nie robił problemu. Teraz wezwaliby policję, bo wandale chodzą po dachach garażów w poszukiwaniu piłki. Piękne to były lata, gdy zabierałeś mnie wcześniej z przedszkola ( poganiałeś wręcz! ), bo nie zdążymy na Dragon Ball'a. Albo jak na openingu zakrywałeś mi oczy, bo " za młoda jesteś ". I nie pozwalałeś oglądać "Gęsiej Skórki". Pamiętam jak podobało mi się jak kroisz jabłko ( w siateczkę ) i jak sama chciałam to zrobić i pocięłam sobie paluchy a innym powiedziałam, że ketchup mi się rozlał, dlatego ta ścierka jest taka czerwona.  A ile razy kablowaliśmy na siebie, że za długo któreś siedziało przy komputerze, albo coś... Chociaż chyba mieliśmy jakieś tajemnice. Szczególnie, gdy oboje przeskrobaliśmy. Do tej pory nikt nie wie, że jak graliśmy w piłkę "na przedszkolu" to przy odbijaniu kolankiem odbijałeś za mnie, a innym wmawiałeś, że sama tyle razy odbiłam ( swoją drogą dobry deal robiłeś, ja nieświadoma, szczęśliwa, że tyle razy "odbiłam" piłkę, a Ty mogłeś bezkarnie dłużej ją mieć ). Mogłabym się rozpisać o wszystkim, co pamiętam. Jak wybiłam sobie ząb, gdy skakaliśmy z kanapy, jak urządzaliśmy zapasy i ten jeden jedyny raz wygrałam. Jak prawdopodobnie złamałeś mi nos piłką, gdy byliśmy w Łebie, albo jak chodziliśmy do Piotrka i bawiliśmy się w jakieś prostrzelankowe zabawy, albo gdy byliśmy z nim na wakacjach ( właśnie w Łebie ) i zostawił włączone żelazko na linoleum, bo "nie wiedział, że nie można". To były genialne czasy. Takie, do których wraca się z ogromnym sentymentem... Szkoda, że minęły. Jeszcze bardziej mi szkoda, że już nie wrócą. Ale mimo wszystko takie "wrócenie do przeszłości" uspokoiło w jakimś sensie moje nerwy. Zadziałało terapeutycznie. Chyba tak, jak miało.
Do zobaczenia! Kocham Cię

15 lip 2014

58. SIĘPOROBIŁO!


Oh, witam, znów wszystko wywróciło się do góry nogami. Znów jestem "wolna" ( oh, zapomniałam, że na fejsbukach ciągle mam status " w związku", niedopuszczalne!). No.. no ale od początku.
Dlaczego? Otóż, gdy jesteście od siebie daleko, nie widzicie się codziennie, to logicznym jest, że kontakt powinien być możliwie jak najbardziej utrzymany ( smski, skajpajki, mejle, telefony, fejsbuczki itp.). Problem pojawia się, gdy wasz kontakt zaczyna wyglądać jak czysta formalność. 1,5-2h dziennie w porach wieczornych ( a najczęściej nocnych ) na Skype. A w ciągu dnia? Zero odzewu, zero wiadomości. Nic. 
No więc, gdy jedna strona przestaje się starać, to logiczne, że druga ratuje. Dzień, dwa, pięć, tydzień, dwa tygodnie, miesiąc. A w końcu nie daje rady, mówi dość. Bo coś pęka, świat przestał być różowy, a ukochana osoba staje się współpracownikiem. Masz dość starania się, proszenia, błagania, płaczu, lęku, poświęcenia. Wtedy następuje etap: MAM WYJEBANE. I przestaję się starać, przestaję prosić, przestaję tęsknić. Widzę nowe rzeczy... Świat wrócił do naturalnych barw.  Trzeba podjąć decyzję, iść dalej.
I to też zrobiłam. 
Trochę popłakałam, trochę pobolało, zjadłam tony słodkiego ( bo jakoś trzeba podnieść poziom szczęścia ), uchlałam się, spaliłam i wróciłam do normy.
To tyle jeśli chodzi o ten temat. Dziękuję za szczęśliwe pół roku. Bardzo dużo zmieniło w moim życiu.






Następną kwestią są studia. Jako, że moja matura pozostawia dużo do życzenia nie złożyłam papierów na weterynarię. Natomiast złożyłam na pokrewny kierunek - Zootechnikę. Być może nawet zostanę na tym kierunku, bardziej zależy mi na hodowli niż na leczeniu. 
Złożyłam też na Politechnikę Śląską na informatykę. Tam dostałam się bez większych problemów ( byłam pierwszą osobą na liście rezerwowej ).
W połowie czerwca byłam na Ukrainie. ZHP, te sprawy. O, tutaj znajdziecie artykuł o tym, co tam robiliśmy. Ale to był piękny czas, z cudownymi ludźmi i genialną atmosferą. Kiedyś poświęcę temu wyjazdowi więcej uwagi, bo warto. 

7 cze 2014

57. Oj...

Ostatnio co raz częściej jestem melancholijna, smutna, płaczliwa, rozdrażniona.
Mam złe przeczucia...

3 cze 2014

56. roczek

Właśnie odkryłam, że ten blog jest tu już ponad rok. Łał.

55. Gdybyś był.


Cześć Braciszku, ostatnio często do Ciebie mówię. W sobie. Pytam się, jak Ci tam jest, czy uważasz, że robię słusznie, a może wręcz przeciwnie, może wstydzisz się mojego zachowania? Szkoda, że milczysz... Naprawdę potrzebuję Twojej pomocy, tak jak Ty kilka razy w życiu potrzebowałeś mojej. Nawet nie wiesz jak mi trudno, jak wszystko pierdoli się od środka. Moja Utopia gnije. Z zewnątrz wygląda jeszcze dobrze, ale do środka wdał się pasożyt i on chce wszystko zepsuć. 
Jestem strasznie samotna, samotna wśród ludzi. Boję się... Że to wróci, to wszystko z czym spierałam się przez półtora roku. Drugi dzień biorę leki uspokajające i nasenne. Kiedyś wszystko było łatwiejsze, dzięki nim nie musiałam się niczym przejmować, żyłam we własnym świecie... Zresztą, sam wiesz jak wtedy to wygląda. Nie chcę znów być niewolnikiem swoich myśli... Tak strasznie boję się, że wrócą samobójcze skłonności, nerwica, bezsenność, lęki... Jak byłam u M. czułam ten ból, ten gdzieś głęboko, który rozrywa Ci wnętrzności, a Ty nie masz nawet siły płakać. Chciałam zapaść się w sobie, zniknąć i już więcej nie być. Klęłam siebie w duchu, że nie wzięłam wtedy ze sobą żadnych leków uspokajających. Do apteki też nie miałam po co iść, ziołowe może i pomagają przy normalnych stresach, ale przestają w przypadku ludzi z depresją. Więc tak sobie siedziałam. I umierałam od środka. 
Chyba wiem jak się czułeś, gdy tamta szmata miała kogoś na boku. Zaczynam rozumieć jak bardzo siadało Ci to na psychikę. Chyba czuję to samo. Kolejna rzecz, której tak się boję, tego, że powtórzę Twoją historię. Boję się miłości, nie chcę jej skoro tak ma boleć... Wolę cierpieć sama przez siebie, niż przez kogoś innego. To przynajmniej świadomy ból.
Wiesz, Braciszku, zakochałam się. Głupio zrobiłam, wiem, ale to przyszło tak jakoś samo... Pierwszy raz od czasów Narkotyku. Po raz pierwszy umiem go całkowicie odstawić na bok, czuć do niego całe nic. Nie sądziłam, że kiedyś będę do tego zdolna.  Ale teraz jestem podatna na zranienia, co z resztą odczuwam. Uwalniając się z jednych sideł, wpadłam w inne.
Kiedyś myślałam, że nie umiem stworzyć normalnego związku ( bo i nie umiałam). Ciągle w tle był Narkotyk. Zawsze było nas troje. ( Dwa jest okej, trzy to już tłok) Więc prędzej, czy później łamałam się i zostawałam sama z wizją idealnego Narkotyku w głowie... Nie wiem czy go wtedy kochałam, na pewno potrzebowałam w jakiś sposób. Tylko to znaczyło, że na pewno nie kochałam tej osoby, z którą byłam. Przynajmniej nigdy się żadnemu nie przyznałam, nie raniłam ich swoją głupotą. Jednak pokazało mi to, że dopóki on nie zniknie z mojego życia na dobre, nie ułożę sobie związku. Więc odczekałam, wyzbyłam się wszystkiego i dopiero stworzyłam nowy związek. I co? KARMA. Teraz to M. ma swoją byłą w głowie. Kochaną Madzię, szmatę, która ewidentnie chce odzyskać swój obiekt pieprzenia się. Tylko, że mój luby tego nie widzi. Oj, Braciszku... Pierdoli mi się to wszystko....
Strasznie wielu rzeczy się boję... Co raz więcej ich jest. I każda związana z M.... Jest właściwie jedna rzecz, której się nie boję, wręcz jedyna która napawa mnie szczęściem.
Że kiedyś umrę i znów Cię zobaczę.
Dobranoc Braciszku. 

27 mar 2014

54. Spadam

CO SIĘ DO KURWY DZIEJE Z MOJĄ GŁOWĄ?!
pomocy....

22 mar 2014

53. FRONTAL

popsułam zdjęcia.

12 mar 2014

52. Houston, mamy problem!

Niedobrze, znów mam mętlik w głowie. Nie wiem co mam z Tobą zrobić W. Z jednej strony widzę jakim zagrożeniem jesteś, a z drugiej... Jakoś trudno mi się z tego wyplątać. Jeszcze będę płakać z powodu swojego niezdecydowania. 

3 mar 2014

51. Pamiętaj, jeśli masz zły humor - nigdy, KURWA, NIGDY nie oglądaj Listów do M.

To chore. Moje myśli znaczy...

Odkrywam jakie są wady związku na odległość. Nie wiem co on teraz robi. Dziś się nie odezwał, może był zajęty, może się uczył, a może pieprzył jakąś rudą, cycatą laskę z ładnym tyłkiem?
Popadam w paranoję, ale skąd mam wiedzieć? To dziecinne, że sama się nie odezwałam... Ale ostatnio to ja się odzywam, to ja inicjuję rozmowę. Czuję się jak dodatkowa opcja do pieprzenia. Taka, która jest potrzebna, gdy Madzia ma faceta. Właśnie, to jej się boję. Boję się ex-sex-friend. Madzi, do której jestem tak łudząco podobna. Madzi, która potrafiła mu zawrócić w głowie na 2 (?) lata. Madzi, którą mógł pieprzyć nawet wtedy, gdy już z nią nie był. Bo Madzia jest bliżej, bo Madzia tańczy na róże, więc ma bardziej rozciągnięte/wysportowane ciało, bo Madzia zna go lepiej, bo Madzia wie jakie są jego słabe punkty. 
Aj... Kurwa mać, nie miało to się kiedy włączyć? NO NIE MIAŁO?
Od 4 miesięcy mam M, a M ma mnie. 4 miesiące... to długo - biorąc pod uwagę, że prócz 4 letniego związku, reszta trwała 3..max 4 miesiące. Z czego ten czwarty zawsze był już ostatnią prostą.
Teraz jest inaczej... ( Co ja pierdolę, zawsze jest inaczej ) Ale... Chyba samej jest mi trudno się do tego przyznać. Przyznać, że mogłam się zakochać. Zakochać w kimś innym niż Narkotyk. A jeśli? A jeśli jestem tak głupia, że naprawdę się zakochałam? Jezusku... Idiotka... 
Bo wygląda na to, że właśnie to zrobiłam ( GŁUPIA SZMATA ). Dlatego teraz cierpię, bo stałam się zazdrosna, bo chcę, by był "mój" bardziej niż wcześniej. Bo nie zniosę zdrady? Zniosę, oczywiście, że zniosę. Tę fizyczną. A psychiczną?
Nie wiem, czy zniosę psychiczną ( jeśli do takowej by doszło ). Na pewno nie zniosę Madzi. 
Beznadzieja. Dalej ryczę, chociaż nie do końca wiem czemu.
Trochę z zazdrości, trochę ze smutku, trochę z bezsilności. Trochę z miłości.
Na to nakładają się wszystkie, inne problemy. To, o czym piszę, to tylko pierdolona wisienka na tym całym, jebanym torcie. 

A teraz idę dalej przytulać się do pluszowego psa, którego dostałam na Krakowskim Rynku. Jak dziecko.

11 lut 2014

50. jestem żywym trupem.

Pięćdziesiąty wpis miał być wyjątkowy... Poniekąd jest, ale zupełnie nie w sposób w jaki miał...

Panie i Panowie...
WIELKA 
KURWA
CHUJNIA,
ŻE
JA
PIERDOLĘ.


Pojechałam do szpitala, dowiedziałam się o kolejnych deficytach mojego organizmu, co za tym idzie, dostałam recepty na kolejne leki... Więcej leków, więcej, więcej, więcej....
Dowiedziałam się też, że zarówno moja mama jak i ojciec są poważnie chorzy. Bardzo poważnie. Cudownie. KURWA IDEALNIE.


A mi chce się już tylko płakać.
Albo wyjść.
Wyjść za drzwi życia.

10 sty 2014

49. "Moja Ruda Suka"



Jako, że mam dłuższą chwilę, przydałyby się Wam słowa wyjaśnienia, chociaż pobieżne. 
Od początku:
Narkotyk do mnie pisał, dręczył, wpierdalał się w każdą sferę życia. Trochę mnie to podminowało, szczególnie, że miałam wtedy kilka starć i niedomówień z M. Omal nie spierdoliłam wszystkich planów, bo znowu ON. Ale... Ale dał spokój. Jest już przeszłością. Mam nadzieję, że definitywną. 
Generalnie przez to całe rozchwianie hormonalne schudłam. Tak sporo schudłam. A.. i zrobiłam tatuaż. Dla Brata, by nigdy nie zapomnieć.
Ale chyba mogę przejść do sedna. Sednem jest M. M i jego przyjazd. M. przyjechał 27 grudnia. To śmieszne.. Zbliżyliśmy się do siebie nie wiedząc nawet co dalej, co zrobimy z naszą znajomością. Tę kwestię ustaliliśmy chyba dzień czy dwa przed jego wyjazdem. Ale to było wspaniałe 10 dni. Uległam... Może nie do końca, ale troszkę mu uległam. Co dziwne, nie jest mi z tym źle. Wiem, że mnie nie skrzywdzi. Mi też czasem ulega.
Hej, Kasiu, jesteś perwertką, większą niż ci się wydawało...
Może powinnam pisać felietony o moich zboczeniach seksualnych? 
Bo wiecie, zwykły seks, jest nudny...
A satynowa taśma nie obciera nadgarstków. 
9.01.2014 - z tym dniem zakończyłam (oficjalnie) swoje leczenie psychiatryczne.
Ale to chyba nie do końca znaczy, że jestem zdrowa. Jednak... Jednak daję sobie radę! I o to w tym wszystkim chodzi, by nie musieć płakać, by umieć stawić czoło strachowi. Chyba mi się udało. Chyba mogę iść do przodu. W końcu.

5 sty 2014

48. "Dobranoc Śliczna"

Miałam piękne 10 dni.
Tak po prostu.
Dziękuję.

21 gru 2013

47. Bliżej nieba.

Od dziś już zawsze będę miała Ciebie przy sobie, Braciszku.

15 gru 2013

46. Postanowienia na dziś


1. Będę się uczyć (!)
2. Sprzątnę burdel w pokoju i łazience.
3. Załatwię do końca sprawę z Narkotykiem.
4. Wyjdę z psem.
5. Wyśpię się.
                                              I tak, kurwa, nic nie zrobię.

14 gru 2013

45. "Czy jesteś szczęśliwa?"


Czy jestem? Nie wiem... Nie teraz. Nie kiedy pożar strawił część dobytku moich rodziców, nie kiedy Narkotyk znów wyklina mnie za to, co było kiedyś. 
Czuję się naprawdę chujowo...

10 gru 2013

44. Co się dzieje?


Co się stało?
Czemu nagle mam taki kurewski mętlik w głowie?
Jak na zawołanie, gdy powiedziałam, że waham się między Narkotykiem, a M. to on musiał przyjść. Musiał wybrać moment, gdy byłam zła na M., musiał tak to wszystko namieszać? 
Zabierzcie mnie stąd.
Boję się powrotu do przeszłości, za bardzo bolała. Chcę tylko być szczęśliwa. Tylko tyle. A może aż tyle? Łzy zbierają się pod powiekami. Są cholernie niechciane. Nie dziś.
Jak zahipnotyzowana czekam na odpowiedź w naszej grze. Jestem niecierpliwa.
No i gryzę jabłko grzechu...

8 gru 2013

43. Może


 Noc pełna wspomnień, pełna Grey'a i jego sadystycznych, perwersyjnych dewiacji. Myślę o Narkotyku, o M. Jestem rozdarta między przeszłością, a nieznaną przyszłością. Zastanawiam się czy kieruje mną wyłącznie pociąg hormonalny, czy jednak coś czuję. A jeśli, to czym to jest? Czy jest silniejsze od uczucia do Narkotyku? Minęło 7 miesięcy i 26 dni. To nasza najdłuższa przerwa, prawdopodobnie ta ostateczna, jeżeli zdecyduję się przelać swoje uczucia na M. Problem z nim jest taki, że nie do końca wiem co myśli, czego oczekuje, pragnie. Jest trudny w zrozumieniu. z Narkotykiem nigdy tego nie było... Znaliśmy się "od zawsze". Lepiej niż ktokolwiek inny. Tu jest... inaczej. Dzieli nas 5h jazdy pociągiem, a pomimo tego M. przyjeżdża, chce bym była szczęśliwa, chce wyjaśnić nasze relacje. 
Dopasowuję relacje Pana/Pani i Uległej/Uległego. Takie moje zboczenie, które ujawnia się podczas czytania książek. Zawsze to ja miałam swoich Uległych. Może poza Narkotykiem, u nas nie funkcjonowało to pojęcie (a może nie byłam go po prostu świadoma). Z M. chyba nie dam rady być Panią. Nie z jego potrzebą kontrolowania wszystkiego, posiadania decydującego głosu. On lubi dominować... Ja też. Ale jestem słabsza... Jeśli tylko by chciał, to przerzuciłby mnie przez ramię i miał w dupie moje protesty. Fizycznie nie jestem w stanie go zdominować... Psychicznie jest bardziej doświadczony, starszy. A ja jestem tylko 18 letnią maturzystką. Małą, rudą Kasią, której faceci nie umieli wziąć niczego we własne ręce i poprowadzić. 
A może to i dobrze? Może nauczę się przyjmować pomoc? Stanę się pokorna? 
Może nie będę musiała zawsze być silna?
Może będę bezpieczna?
Może się mylę?
Może...


7 gru 2013

42. Wcześnie przyszedłeś

Stoję przed domem.
Piździ.
Wciągam powietrze i zamieram.
Czuję Cię.
Rozglądam się wokół.
Wyjdź do mnie, przecież wiem, że tu jesteś.
Czekam...
A Ty się nie pojawiasz.
Ganię się w myślach: "Aj ty głupia! Co ci się upieprzyło?!"
Pomimo absurdalności czuję lekkie ukłucie w skurwiałym serduszku.


Wróciłam ze szpitala, jestem osłabiona, wkurwiona, smutna i okrutnie napalona. No cóż. Trudno, za jakiś czas mi przejdzie. A tymczasem idę dalej czytać Grey'a.

28 lis 2013

41.Dlaczego mam Cię tylko w snach?


Miałam dzisiaj piękny sen. Śnił mi się brat. Po raz kolejny tylko ja go widziałam. Trzymałam go za rękę. Rozmawialiśmy. Wszystko było jak kiedyś, jak dawniej. Było lepiej, tylko nikt go nie widział. Śmiali się ze mnie, że sobie wymyślam, że jego przecież nie ma. A był. Przytulał mnie. Mieliśmy iść gdzieś, gdziekolwiek, do baru, kawiarni, kebaba.... Gdziekolwiek. W takich chwilach uświadamiam sobie jak bardzo za nim tęsknię. Że będę musiała przeżyć życie bez niego. Że jedyne co mi pozostało, to sny. Sny w których jest tylko mój.
Chciałabym usnąć... I już więcej się nie obudzić.
By był.

23 lis 2013

40. OESU.


Opanie... Nie wiem co mi jest, nie podoba mi się, że rzygam wszystkim, nie podoba mi się, że moje cycki straciły dwa rozmiary i nie podoba mi się chudniecie w takim tempie. 
A, i nie podoba mi się Polska Służba Zdrowia, gdzie od momentu trafienia do szpitala, do mojego wypisania się na żądanie chcieli mi wmówić, że coś ze mną jest nie tak, zamiast szukać realnej przyczyny....

9 lis 2013

39. Cyniczna Szmata po raz kolejny.

Czasem trzeba zdobyć się na odwagę i powiedzieć to, co się czuje...


Boli mnie głowa, ostatnio ciągle boli. Ostatnio wszystko jest odległe. Ostatnio trwa już dłuższy czas. Ostatnio mam problem z ogarnięciem siebie.
Mam dość wyrzutów ze strony innych osób, nie pasuje wam coś? To spierdalajcie. Chcę spokoju. Chcę być szczęśliwa, a nie zamartwiać się problemami innych. 
 Skończyła się dobrotliwa Kasia.  Kasia, którą można wykorzystywać. Kasia, która zawsze wysłuchała. Kasia, której mogliście płakać w rękaw. Mam dość babrania się w tym gównie. 
Włączył mi się syndrom szmaty. W końcu. 

7 lis 2013

38. London style


Takie bardzo OJAPIERDOLE HARCERZ.
No, dalej jestem w swojej zakichanej dupie, dalej nie chce mi się kontaktować z nikim. Tak cudownie.











Jaram się, że pod koniec grudnia przyjedzie do mnie Marcin. Jaram się, bo zostanie do sylwestra. Jaram się, bo nie widziałam go ojoj... 1,5 roku. No i jaram się, bo dobra dupa.
Dostałam od Przema czapę i szalik. Londyński, a co! Kochane, że pamiętał.
No, a jutro klasóweczka z angola - ha. ha. ha. I chemia z cudowną Panią Profesor...

Ni
chuja
nie
wiem
gdzie
jestem
myślami
.

5 lis 2013

37. Jestem w dupie.

Tak bardzo pierdolec na lekcjach. Tak bardzo korki, tak bardzo prezentacja maturalna, tak bardzo nie zdam.
Usnęłam jak wróciłam z korków... Nic nie zrobiłam dzisiaj. Kurwa.

31 paź 2013

36. CynicznaSzmata


Nie ma już nic za ścianą powiek.
Okresu dostałam. Ojezu.... Zdałam egzamin, Ojezu....
Byłam dzisiaj u psychologa. W sumie to była chyba najlepsza wizyta, jaką do tej pory zdarzyło mi się mieć. Po prostu mówiłam. Wszystko, co ostatnio miało miejsce, a także to, co było wcześniej. Po prostu się wygadałam. Jednocześnie ona mi sprecyzowała myśli, które krążyły gdzieś tam po głowie od kilkunastu dni. Daję się robić w chuja. Daję się wykorzystywać jak głupia cipa. Poświęcam siebie i nie dostaję nic w zamian. Gdzieś zgubiłam swój egoizm, ale ogarnę się. Przynajmniej wiem, co muszę zrobić. Muszę z Tobą porozmawiać i w końcu zrobić coś dla siebie.
Usłyszałam, że pierwsze cechy jakie rzucają się w oczy innym, gdy mnie poznają to : inteligencja, cynizm i arogancja. Taki mój pancerzyk. Śmieszne w tym wszystkim ( a jednocześnie smutne ) jest to, że nawet moi właśni rodzice nie przebili się przez niego. Właśnie za taką mnie mają, cyniczną i arogancką. 
A jaka jestem naprawdę? Taka w głębi, prawdziwa... W sumie nawet ja tego nie wiem. Nigdy nie chciałam siebie poznać z tej "łagodnej" strony. Ta strona jest strasznie słaba. Łatwo ją zranić, za łatwo. 
Pancerz ma odstraszać. Szkoda, że nie zawsze to robi. Oszczędziłby mi bólu, gdy ktoś zrani to coś w środku. 
Próbuję sobie policzyć lata odkąd Cię Braciszku nie ma... Zgubiłam gdzieś rok. Nie pamiętam roku swojego życia... Chciałabym już Cię zobaczyć. Źle mi tu jest, zabierz mnie do siebie...