19 paź 2013

26. Wyziębia nam serca - wiatr.

Nerwowo chora znów popada w stan zaliczany do zaburzeń psychicznych.
Zjebałam mózg, znowu.
Szkoda, bo był już w dobrym stanie.
BA! Nawet byłam w stanie kogoś wspierać.
Znów lęki.
Znów smutek.
Znów koszmary.
Znów sama.
Znów samotna.
Znów depresja.
Znów samobójcze skłonności.
Miało być dobrze.
Miałam więcej nie musieć do tego wracać.
A teraz chuj.
Pierdolę to wszystko.
Idę umierać.

25. Wyczuwam, wyczuwam cię. W zapachu ubrań.

Lubię stan, gdy ból przestaje być uzewnętrzniany. Teraz jest tylko mój. Boli głęboko w środku. Rozrywa płuca, dławi serce nadmiarem jadu. Zabijam się od środka, by kiedyś móc odrodzić się na nowo. Bez bólu, bez dziwnego uczucia które mną zawładnęło.
Zastanawiam się, czy to mogła być miłość, czy w ogóle da się zakochać w tak krótkim czasie. Błąd popełniłam już na początku. Zaufałam. BUHAHAHAH GŁUPIA PIZDA. No nigdy się nie nauczę, że nie można. Chłonęłam słowa i obietnice jak gąbka, bez umiaru, bez rozsądku. Pragnęłam kochać i być kochaną. I dostałam a swoje.

Kiedyś mi przejdzie. Kiedyś nauczę się kochać. Ale nie wiem czy mężczyznę... Miłość do nich za bardzo boli. Od zawsze wiedziałam że jestem biseksualna, ale dopiero teraz... powoli dociera to do mnie. Dociera, że nie wychodzi mi z mężczyzną. Bo umiem podniecać, nie umiem uwodzić i zostawiać ich przy sobie. Może tu leży problem, że nie umiem utrzymać przy sobie. Nie wiem...
Ale boli. Mój mały, cichy ból.