10 sty 2014

49. "Moja Ruda Suka"



Jako, że mam dłuższą chwilę, przydałyby się Wam słowa wyjaśnienia, chociaż pobieżne. 
Od początku:
Narkotyk do mnie pisał, dręczył, wpierdalał się w każdą sferę życia. Trochę mnie to podminowało, szczególnie, że miałam wtedy kilka starć i niedomówień z M. Omal nie spierdoliłam wszystkich planów, bo znowu ON. Ale... Ale dał spokój. Jest już przeszłością. Mam nadzieję, że definitywną. 
Generalnie przez to całe rozchwianie hormonalne schudłam. Tak sporo schudłam. A.. i zrobiłam tatuaż. Dla Brata, by nigdy nie zapomnieć.
Ale chyba mogę przejść do sedna. Sednem jest M. M i jego przyjazd. M. przyjechał 27 grudnia. To śmieszne.. Zbliżyliśmy się do siebie nie wiedząc nawet co dalej, co zrobimy z naszą znajomością. Tę kwestię ustaliliśmy chyba dzień czy dwa przed jego wyjazdem. Ale to było wspaniałe 10 dni. Uległam... Może nie do końca, ale troszkę mu uległam. Co dziwne, nie jest mi z tym źle. Wiem, że mnie nie skrzywdzi. Mi też czasem ulega.
Hej, Kasiu, jesteś perwertką, większą niż ci się wydawało...
Może powinnam pisać felietony o moich zboczeniach seksualnych? 
Bo wiecie, zwykły seks, jest nudny...
A satynowa taśma nie obciera nadgarstków. 
9.01.2014 - z tym dniem zakończyłam (oficjalnie) swoje leczenie psychiatryczne.
Ale to chyba nie do końca znaczy, że jestem zdrowa. Jednak... Jednak daję sobie radę! I o to w tym wszystkim chodzi, by nie musieć płakać, by umieć stawić czoło strachowi. Chyba mi się udało. Chyba mogę iść do przodu. W końcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz